MIASTO LUDZI SZCZĘŚLIWYCH (cz. 2)

Gdyby szczęście tożsame było ze zmysłową przyjemnością, najszczęśliwszym miejscem pod słońcem byłby Disneyland … Często poczucie przestrzeni ( sense of space ) wykracza poza architektoniczną formę i funkcjonalne wykorzystanie budynku, koncentrując się na znaczeniu miejsca rozumianego jako sposób życia zamieszkujących go ludzi. Czym zatem jest “Miasto ludzi szczęśliwych” bo z pewnością nie jest  maszyną realizacji prostych ludzkich potrzeb…

„Najpierw my kształtujemy budynki, a później one kształtują nas”
– Winston Churchill

W 1943 roku rozgorzała dyskusja między brytyjskimi parlamentarzystami o kształt odbudowywanej Izby Gmin, zniszczonej przez niemieckie naloty w 1941 roku. Część posłów uważała, iż nowy budynek powinien zostać powiększony i zbudowany na planie półkola, a nie – jak stary – prostokąta po to, by podwyższyć komfort wielogodzinnych obrad. Ówczesny premier Wielkiej Brytanii, Winston Churchill, był jednak przeciwny zmianom: wiedział, że Izba Gmin bywała zatłoczona, ale zależało mu na utrzymaniu – jak sam to określił – „atmosfery zaciętej publicznej debaty”. Jego poczucie przestrzeni ( sense of space ) wykraczało poza architektoniczną formę i funkcjonalne wykorzystanie budynku, i koncentrowało się na znaczeniu miejsca rozumianego jako sposób życia zamieszkujących go ludzi. Sala obrad miała być odbiciem politycznej tożsamości parlamentarzystów i zwrotnie utrwalać najlepsze jej cechy.

fot.1 Obrady Izby Gmin w 1843 roku ( źródło ) – dawniej ….

fot.2 … i dzisiaj ( źródło )

Churchillowskie rozumienie przestrzeni jako miejsca realizacji potencjału człowieka jest współczesnym wariantem antycznego rozumienia szczęścia jako eudajmonii . Fortuna, zdrowie, władza i bogactwo przyczyniają się do poczucia szczęścia, tworząc jego hedonistyczną część. Tym, co jednak odróżnia człowieka od zwierząt jest kluczowa potrzeba rozwoju własnego talentu, dzięki któremu człowiek może wieść życie nie tylko przyjemne, lecz również cnotliwe. Miasto ludzi szczęśliwych nie jest zatem maszyną realizacji prostych ludzkich potrzeb – jedzenia, rozrywki, bezpieczeństwa – lecz miejscem ekspresji ludzkiej witalności, widocznej przede wszystkim podczas spotkań z innymi, prowadzonych wówczas rozmów, inicjowanych zabaw i budowanych relacji, trwalszych niż osiągany zysk, gromadzone dobra i zdobywana władza.

Gdyby było inaczej, gdyby szczęście tożsame było ze zmysłową przyjemnością, najszczęśliwszym miejscem pod słońcem byłby Disneyland i wszystkie inne parki rozrywki będące kopią oryginału z 1955 roku. Doznawanie szczęścia w Disneylandzie wymaga jednak zawieszenia poczucia niedowierzania i rezygnacji z sceptycyzmu na rzecz wiary w to, co dostarczają nam zmysły i co przeczy minimalnej dozie zdrowego rozsądku. Ludzie, w odróżnieniu od bohaterów kreskówek Disneya, preferują życie mniej przyjemne, ale za to obfitujące w realne wyzwania, realne dążenia, prawdziwy ból i zakończenie w którym umiera się tylko raz.

Komentarze

Informacje o nowych wpisach prosto na Twój e-mail

Signup now and receive an email once I publish new content.

I will never give away, trade or sell your email address. You can unsubscribe at any time.